“Pixie” Barnaby Thompsona – obejrzeć czy nie?

Komedie kryminalne są gatunkiem powszechnie lubianym, nic więc dziwnego, że od lat kręci się ich na świecie całkiem sporo. W roku 2020 światło dzienne ujrzała Pixie, najnowsza produkcja Brytyjczyka Barnaby Thompsona. Opinie na jej temat były dość zróżnicowane, choć występ gwiazdy tego formatu co Alec Baldwin zdaje się gwarantować co najmniej przyzwoitą rozrywkę. Czy warto zatem poświęcić wspomnianemu filmowi nieco uwagi?

tablet photo

Szybcy i wściekli w filmie “Prixie”

Obraz Thompsona (a właściwie Thompsonów, bo autorstwo scenariusza powierzono synowi reżysera, Prestonowi) został dość dobrze przyjęty przez widownię. Do gustu przypadła jej zwłaszcza wartko poprowadzona akcja oraz cięte, dowcipne dialogi. Krytycy z kolei zwracali uwagę na mocno widoczną zależność Pixie od wcześniejszych popkulturowych produkcji, głównie spod znaku Quentina Tarantino. W tym kontekście obraz brytyjskiego twórcy uznać można za pastisz pastiszu, bo przecież już same filmy Tarantino czerpały obficie z zastanych wzorców gatunkowych. Oglądając film Thompsona, mamy więc prawo nieustannie odnosić wrażenie, że „gdzieś to już widzieliśmy”. Co zresztą niekoniecznie należałoby uznawać za cechę negatywną.

Tytułową Pixie O’Brien (Olivia Cooke) poznajemy na tle prowincjonalnego irlandzkiego miasteczka, z którego dziewczyna pragnie się za wszelką cenę wyrwać. Marzy o karierze aktorki, planuje zatem podjąć studia w szkole filmowej w San Francisco. Potrzebuje jednak do tego oczywiście pieniędzy. Pochodząc z rodziny lokalnych gangsterów, wpada na najprostszy ze swojej perspektywy pomysł: postanawia ukraść forsę konkurencyjnej grupie przestępczej. A „przy okazji” pomścić jeszcze śmierć własnej matki, zamordowanej w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach.

Do dokonania napadu Pixie namawia dwóch zaprzyjaźnionych bandytów, Colina (Rory Fleck Byrne) i Fergusa (Fra Fee). Sprawy przybierają jednak nieoczekiwany obrót po tym, jak Colin w gniewie zabija wspólnika, a później sam pada trupem z rąk Harlanda (Daryl McCormack). Skradzione pieniądze przechodzą więc z rąk do rąk – sam Harland nie ma już pojęcia, jak ta okrągła sumka się u niego właściwie znalazła. Oświeca go dopiero Pixie, tłumacząc, że forsa należała do gangu byłych katolickich duchownych, dowodzonego przez bezwzględnego ojca McGratha (Alec Baldwin). Rozjuszony sługa Boży niewątpliwie zażąda lada chwila zwrotu swojej własności. Aktualni posiadacze fortuny muszą więc ratować się natychmiastową ucieczką.

Pixie to film pełen nagłych zwrotów akcji oraz zabaw ciągiem przyczynowo – skutkowym. Bohater może być jednocześnie ścigającym i ściganym, a nawet… żywym i zmarłym (to akurat przypadek Colina, który zostaje śmiertelnie potrącony przez samochód Harlanda, co nie przeszkadza mu pojawić się na ekranie ponownie kilkanaście minut później). Błyskawiczne tempo i absurdalny humor uzupełniane są pięknem irlandzkiego krajobrazu, ewidentnie kontrastującym z brutalnością opowiadanej historii. Wszystko to czyni z Pixie całkiem udany materiał na weekendową rozrywkę w gronie przyjaciół.